Wnętrze pokoju, na pierwszym planie bose stopy mężczyzny leżącego na łóżku. Na drugim planie czarny kot z rozłożonymi łapami wyskakuje przez balkon.Il. Mariusz Tarkawian

Ci niespodziewani

Paweł Kłudkiewicz
Śródmieście, ulica Hoża

Gdy byłem dzieckiem, modne były duchy. Pamiętam szczególnie jedną książkę, wydaną na okropnym papierze, z fotografiami słynnego Franka Kluskiego, z którego głowy wychodziła ektoplazma w formie sokoła. Nie tak dawno w ciągu ułamka sekundy wróciły do mnie na chwilę wszystkie tamte emocje.

Siedziałem w mieszkaniu na którymś tam piętrze siedmiopiętrowego podłużnego bloku. Najpewniej leżałem na tapczanie, czytałem albo coś sobie jadłem, gdy z bardzo powolnym skrzypieniem otworzyły się drzwi balkonu. Zasłonka zaczęła się przemieszczać, rozciągając się w stożek nad podłogą. W tym momencie zrozumiałem, że to raczej nie te wszystkie duchy z dzieciństwa. Nie wiem dlaczego pomyślałem o jeżu, potem oczywiście o szczurze („Szczur!”), a po chwili wlepialiśmy już w siebie nawzajem szeroko otwarte oczy. Ja z kęsem jedzenia w rozdziawionych ustach, a on-ona z najeżonym na grzbiecie czarnym futrem. Młode, rozlatane, śliczne zwierzę marki kot. Chwile trwało to nasze wzajemne gapienie się. Gdy przełknąłem, sapnąłem: „Aleś mnie wystraszył!”. Na dźwięk mojego głosu kot jak na kreskówce wybił się z czterech łap, odwracając się w locie o 180 stopni. Przeleciał przez kotarę i wyleciał na balkon. Czasem w starych modernistycznych blokach, takich jak mój, wszystkie balkony mają jak gdyby jedną wspólną, długaśną poręcz barierki. Gdy wyjrzałem na balkon, zobaczyłem kota wciąż w biegu, dobre sto metrów dalej. Dlaczego wybrał akurat moje mieszkanie? Tego nigdy się pewnie nie dowiem. Po chwili w ślad za biegnącym akrobatą z kilku balkonów wysunęło się kilka czarnych trójkątów czujnych nosów. Cała ta bezczelna kocia wyprawa była potem jeszcze długo omawiana przez psy.

Wnętrze pokoju, na pierwszym planie bose stopy mężczyzny leżącego na łóżku. Na drugim planie czarny kot z rozłożonymi łapami wyskakuje przez balkon.Il. Mariusz Tarkawian
Przejdź do poprzedniej historii
Przejdź do kolejnej historii
Copyright © Fundacja Puszka