Grupa ślimaków z pasiastymi muszlami i wystawionymi czułkami widoczna z góry. Ślimaki pozostawiają za sobą ciemny śluz na płytach chodnikowych.Il. Mariusz Tarkawian

Ślimaki

Igor Siedlecki
Bemowo

Nieopodal mojego bloku na Bemowie, gdzie spędziłem większość życia, przez wiele lat była wydzielona metalową siatką działka przeznaczona pod przyszłą zabudowę. Teren ten był praktycznie nieużytkowany, jedynie raz na rok ktoś tam wchodził ścinać trawę. Jako dwunasto- czy czternastoletni dzieciak znałem to miejsce jako krainę ślimaków. Za każdym razem, gdy padał deszcz, wiele z nich decydowało się z tej krainy wydostać, próbowały przejść na inne części osiedla i zasiedlić jego kolejne zielone fragmenty. Za każdym razem, gdy to widziałem, przyglądałem się różnorodności gatunkowej ślimaków. Były wstężyki, ślimaki i nasze sławne winniczki. Potem okazało się, że żyje tam także jeż, a następnie dostrzegłem wiele gatunków roślin kwiatowych, tak zwanych chwastów; pojawiało się również wiele zapylaczy. To miejsce po prostu tętniło życiem.

Najbardziej związałem się z tą okolicą, gdy jako nastolatek niechcący rozgniotłem jednego z tych emigrujących ślimaków. To straszne doświadczenie, gdy słyszysz, jak go rozgniatasz. Potem przy okazji każdego deszczu, gdy wracałem ze szkoły, odnosiłem ślimaki z powrotem do ich krainy, żeby nikt ich nie rozdeptał albo żeby nie zginęły pod kołami samochodów. W ten sposób związałem się z tym miejscem i z tymi ślimakami. Niestety trzy lata temu wydarzyło się to, co było tej przestrzeni pisane: pokrył ją szczelnie kolejny blok. Po wylaniu fundamentów cała bioróżnorodność zniknęła. I nie ma już mojej krainy ślimaków, co do dziś mnie smuci.

Grupa ślimaków z pasiastymi muszlami i wystawionymi czułkami widoczna z góry. Ślimaki pozostawiają za sobą ciemny śluz na płytach chodnikowych.Il. Mariusz Tarkawian
Przejdź do poprzedniej historii
Przejdź do kolejnej historii
Copyright © Fundacja Puszka